Aktorstwo traktowali jak wielką przygodę. Co teraz robią Henryk Gołębiewski i Filip Łobodziński?
- W latach 70. cała Polska znała ich jako Dudusia i Poldka z „Podróży za jeden uśmiech” oraz Julka i Cegiełkę w „Stawiam na Tolka Banana”
- Filip Łobodziński nie planował kontynuować kariery aktorskiej – chciał zostać dziennikarzem i tłumaczem
- Henryk Gołębiewski udział w filmach i serialach traktował jako odskocznię od codzienności
- Mogło dzielić ich wiele, ale łączyło to, jak podchodzili do występów na ekranie – traktowali to jako przygodę
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
Filip Łobodziński urodził się w Warszawie. To w tamtejszej szkole odkryła go ekipa zajmująca się dubbingiem zagranicznych filmów. Szukali bardzo dobrze czytających dzieci, a przyszły Duduś radził sobie z tym świetnie, jeszcze zanim trafił do szkoły podstawowej. Jego kariera zaczęła się od dubbingowania zagranicznych filmów.
Filip Łobodziński i Maciej Orłoś (1970 r.) – Zbigniew Wdowiński / PAP
Henryk Gołębiewski pochodził z dużej rodziny i był najmłodszy z dziewięciorga dzieci. Jak sam wspominał w późniejszych wywiadach, może i w domu było biednie, ale było też wesoło, a starsi opiekowali się młodszymi, razem też rozrabiali na podwórku. To właśnie tam grupę dzieciaków dostrzegł twórca filmów młodzieżowych Janusz Nasfeter. Zaprosił hałaśliwych sąsiadów na przesłuchanie. Z całej grupy tylko nastoletni Henryk Gołębiewski dostał rolę.
„Abel, twój brat” z 1970 r. był pierwszą produkcją, przy której się spotkali. Dla Gołębiewskiego był to filmowy debiut, Łobodziński wcześniej pojawił się w niewielkiej roli w filmie „Taki duży chłopiec” produkcji radzieckiej. „Abel, twój brat” był dramatem psychologicznym o wrażliwym chłopcu, który próbuje zwalczyć nadopiekuńczość swojej matki i jednocześnie zaskarbić sobie sympatię kolegów z nowej klasy. Reżyserem był sąsiad Gołębiewskiego – Janusz Nasfeter.
Potem były najbardziej znane produkcje z ich udziałem –”Podróż za jeden uśmiech” gdzie wcielili się w Dudusia i Poldka oraz „Stawiam na Tolka Banana”. Szczególną sympatię widzów zaskarbili sobie jako dwa zupełnie różni chłopcy podróżujący wspólnie autostopem przez Polskę.
– Wcześniej czytałem tę książkę i to był mój charakter – opowiedział ostatnio w produkcji „Alarm!” TVP Henryk Gołębiewski, niezapomniany Poldek. Łobodziński partnerował mu jako „Duduś”. – Moja postać była wstrząsająca: egoista, niezaradny, katalog cech niepotrzebnych – mówił aktor i dziennikarz. – Bawiliśmy się, w trakcie kręcenia i po filmie. Byliśmy skumplowani i razem rozrabialiśmy – przyznał Gołębiewski.
Mimo że kariera aktorska stała przed nim otworem, Filip Łobodziński nie wiązał swojej przyszłości z kinem czy telewizją ani nawet teatrem. W jednym z wywiadów powiedział, że praca na planie stresowała go, wywoływała złe emocje i problemy w szkole. W 1979 r. zagrał jeszcze w filmie „Mysz”, a potem ostatecznie porzucił aktorstwo. Cień Dudusia ciągnął się za nim jeszcze długie lata. Łobodziński przyznawał wywiadach, że w dorosłym życiu często słyszał za sobą na ulicy okrzyki „Duduś!” i nie zawsze były one mile nacechowane.
Kadr z filmu „Zanim nadejdzie dzień” (1977 r.) Na zdjęciu: Zdzisław Kozień, Henryk Gołębiewski i Anna Nehrebecka – INPULS / East News
Henryk Gołębiewski, w przeciwieństwie do kolegi z planu, nie zrezygnował całkowicie z występów. Nadal była to dla niego głównie przygoda, bo ani myślał iść do szkoły teatralnej, i zabawa. Pieniądze z kolejnych epizodycznych ról pozwalały dorosłemu już Poldkowi dobrze się zabawić. Jednak wbrew temu, co jeszcze kilkanaście lat temu pisano o nim, nigdy nie stoczył się na samo dno. W 2008 r. wystąpił w głośnym filmie „Edi” Piotra Trzaskalskiego gdzie zachwycił publiczność i krytyków, ale też został zaszufladkowany jako aktor o twarzy alkoholika lub bezdomnego.
Filip Łobodziński – Adam Jastrzebowski/REPORTER / East News
W dorosłym życiu Filip Łobodziński chciał zostać dziennikarzem i tłumaczem. Studiował Iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował jako dziennikarz w TVN, Polsat News, TVP i radiowej „Trójce”, pisał artykuły m.in. do miesięczników „Rock’n’Roll”, „Non Stop” i „Machina”. Ma na swoim koncie tłumaczenia przeszło 30 książek, a kolejne roczniki dzieciaków wychowują się na jego tłumaczeniach piosenek z animacji i aktorskich filmów Disneya – ostatnio „Aladyna” i „Króla lwa”.
Dalszy ciąg artykułu znajduje się pod materiałem wideo.
Jego wielką pasją jest muzyka – wraz z innym dziennikarzem Jarosławem Gugałą występuje pod nazwą Zespół Reprezentacyjny. Wspólnie nagrali już sześć albumów. Łobodziński jest też autorem tekstów piosenek Justyny Steczkowskiej, Małgorzaty Walewskiej i Anny Serafińskiej. Wśród przetłumaczonych przez niego książek znajdują się autobiografie sławnych muzyków, w tym Milesa Daviesa, Briana Johnsona z AC/DC i Johna Coltrane’a oraz wiersze i piosenki Patti Smith czy Boba Dylana.
Jakby tego było mało, Łobodziński otarł się o politykę. Pracował przez kilka lat dla Departamentu Komunikacji Społecznej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz w Wydziale Prasowym w Najwyższej Izbie Kontroli. Jak sam mówił, zajmował się tam tłumaczeniem pism z „języka urzędniczego na polski”.
Henryk Gołębiewski – Albert Zawada / PAP
Nim los zgotował mu karierę filmową, Henryk Gołębiewski planował iść w ślady ojca i zostać malarzem pokojowym. Gdy w końcu propozycje większych ról filmowych przestały pojawiać się tak często jak kiedyś, filmowy Poldek zajął się budowlanką. Przez ponad 20 lat pracował przy remontach i na budowach, a także jako ślusarz czy szklarz. Nadal jednak można było zobaczyć go okazjonalnie jako taksówkarza, opryszka, żołnierza czy – a jakże – pijaka na drugim czy trzecim planie jakiegoś serialu.
Gołębiewski nie chciał specjalnie wracać do grania, ale pewnego dnia spotkał producenta Jerzego Gudejkę, który zaproponował mu rolę w serialu „Boża podszewka”. Potem przyszedł „Edi”, a Henryk Gołębiewski wrócił do regularnego grania. Od kilku lat pojawia się w serialu „Świat według Kiepskich” oraz paradokumencie „Lombard. Życie pod zastaw”. Chociaż ofert obecnie mu nie brakuje, już dawno zadbał, by mieć drugi fach – pracuje w firmie montującej systemy klimatyzacji.
W parze z bogatym życiem zawodowym Filip Łobodziński wiódł udane życie rodzinne. Doczekał się dwóch córek. Niestety w 2015 r. u jednej z nich zdiagnozowano glejaka mózgu. Mająca niespełna 21 lat Marysia zmarła, a dziennikarz długo nie mógł otrząsnąć się po tej stracie. Dopiero trzy lata później zdobył się na to, by porozmawiać otwarcie o tym, co jego rodzina przeżywała przez miesiące po tej strasznej diagnozie. Podobną tragedię przeżył też jego dawny kolega z planu.
Filip Łobodziński i Henryk Gołębiewski w 2007 r. – Kurnikowski / AKPA
Chociaż Gołębiewski zapewniał, że nigdy nie znalazł się na dnie, to był moment w jego życiu, gdy tragedia uderzyła niespodziewanie i mocno. Podczas prac na planie „Ediego” aktor dowiedział się, że zmarła jego partnerka Mira, z którą spędził 18 lat życia. Chociaż było mu niezwykle trudno podnieść się po tym ciosie, dzięki wielkiej pomocy ekipy filmowej, przetrwał. Kilka lat później spotkał Marzennę, z którą wziął ślub i doczekał się córeczki Róży. Dziewczynka wystąpiła wraz z ojcem w kilku odcinkach „Lombardu” – jakby chciała poszukać swojej filmowej przygody.
Data utworzenia: 9 stycznia 2022, 08:17
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Planujesz urlop, ale nie masz ochoty organizować samodzielnie całego wyjazdu? Czujesz, że logistyka może cię przerosnąć? Postaw na profesjonalną pomoc w tym temacie! Dowiedz się, czym warto się kierować, wybierając najlepsze biuro podróży.